Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Radymno. Śledztwo w sprawie zmarłego po policyjnej interwencji mężczyzny wciąż niezakończone. Może jeszcze potrwać kilka miesięcy

Grzegorz Anton
Grzegorz Anton
Sprawą 42-latka, który zmarł po policyjnej interwencji w Radymnie interesowała się niemal cała Polska. Niedawno pisaliśmy, że przemyska prokuratura dysponuje kompletem opinii biegłych w tej sprawie. Pozostało tylko ocenić cały materiał i podjąć decyzję w sprawie policjantów, a tym samym zakończyć śledztwo. Okazuje się, że to jednak nie takie proste jak mogłoby się wydawać. Dzisiaj wiadomo, że postępowanie nie zakończy się w tym roku.

Do policyjnej interwencji doszło jeszcze we wrześniu, w sklepie na osiedlu Jagiełły w Radymnie. Interwencja była efektem telefonicznego zgłoszenia. 42-letni mężczyzna miał być agresywny i posiadać przy sobie niebezpieczne przedmioty. Do interwencji doszło w sklepie, w którym 42-latek miał być spokojny. Jak nieoficjalnie dowiedzieliśmy się po wyjściu z niego, razem z policjantami, ci ostatni chcieli założyć mu kajdanki na ręce. Wówczas doszło do szarpaniny. Jeden z policjantów miał założyć chwyt obezwładniający 42-latkowi, a drugi próbował założyć na jego ręce kajdanki. Mężczyzna stracił przytomność. Funkcjonariusze przystąpili do reanimacji, która była kontynuowana w karetce. 42-latek, jednak zmarł.

Jak wskazał opiniujący wynik sekcji zwłok bezpośrednią przyczyną zgonu było zatrzymanie krążenia w mechanizmie zadławienia. Jak mówiła wówczas Beata Starzecka, z-ca szefa Prokuratury Okręgowej w Przemyślu na zgon miało wpływ powstanie obrażeń wewnętrznych szyi, w tym złamanie rożka kości gnykowej będące efektem stosowania ucisku na szyję, czyli chwytu obezwładniającego. Biegły zaznaczył również, że nie da się wykluczyć, iż do zgonu pokrzywdzonego mogły się przyczynić inne czynniki, takie jak, chociażby proces chorobowy, zażyte leki, czy alkohol. Tyle, że to były wstępne informacje, jakie przekazał śledczym biegły. Całej opinii jednak nie było z uwagi na to, że biegły nie posiadał na tamtym etapie wyników badań histopatologicznych, toksykologicznych, a także badań krwi na zawartość alkoholu i innych substancji w organizmie 42-latka.

Niedawno prokurator Starzecka przekazała Nowinom, że do prokuratury przyszły opinie dotyczące zakresu taktyki i techniki interwencji, jaka została zastosowana przez funkcjonariuszy. Opinie przyszły z Centrum Szkolenia Policji w Legionowie oraz podobnego ośrodka szkoleniowego tyle, że straży granicznej. Przyszła również opinia dotycząca sekcji zwłok, a także szereg różnych innych opinii. Z wnioskami i opiniami miała zapoznać się osoba reprezentująca osobę pokrzywdzoną. Śledczy twierdzili, że wówczas przedstawią wyniki śledztwa opinii publicznej. Okazuje się, że sprawa się skomplikowała.

– Opinie, które posiadamy nie są wystarczające do podjęcia decyzji merytorycznej, do konkretnego rozstrzygnięcia – tłumaczy prokurator Starzecka. – Wymagają one uzupełnienia i dlatego będziemy kierować kolejne pytania do biegłych – dodaje.

Wśród biegłych, do których będą kierowane pytania jest m.in. biegły medycyny sądowej. Śledczy posiadają już uzupełniony materiał różnego rodzaju badań dotyczących medycyny sądowej. Całość kolejny raz zostanie przesłana do Centrum Szkolenia Policji w Legionowie oraz ośrodka szkoleniowego straży granicznej. I ponownie zbadana.

Najwcześniej uzupełnione opinie trafią do prokuratury w styczniu. Prawdopodobnie jednak śledztwo może trwać jeszcze kilka miesięcy.

Nic się nie zmieniło w kwestii ewentualnych zarzutów dla funkcjonariuszy biorących udział w zdarzeniu. Policjanci ich nie usłyszeli.

od 16 lat

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Materiał oryginalny: Radymno. Śledztwo w sprawie zmarłego po policyjnej interwencji mężczyzny wciąż niezakończone. Może jeszcze potrwać kilka miesięcy - Nowiny

Wróć na jaroslaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto