Delektowali się smakiem i zapachem herbaty, na posiłkach spotykali się cztery razy w ciągu dnia, a obsługiwało ich sześciu kamerdynerów. Miejsca przy stole znakowali wizytówkami i uwielbiali kwiaty w pastelowych barwach, zwłaszcza storczyki. Tak wyglądało życie na zamku w Łańcucie za czasów ostatniego ordynata - Alfreda Antoniego Potockiego.
Alfred Antoni Potocki urodził się w 1886, a zmarł w 1958 r. Był ostatnim ordynatem łańcuckim. Obyczaje domowe, jakie panowały za czasów Alfreda, udało się poznać dzięki Janowi Michno z Soniny k. Łańcuta. W latach 1929-1944 był on kamerdynerem i odpowiadał za nakrywanie do stołu oraz za serwowanie posiłków. Nad tym, by Potockim niczego nie brakło, czuwało w sumie sześciu kamerdynerów. Usadawianiem przy stole zajmował się główny ceremoniarz - burgrabia. Miejsca siedzące oznakowane były wizytówkami, a na salony najważniejszego gościa wprowadzała matka, zaś w drugiej parze szedł Alfred.
Potoccy jadali cztery razy dziennie. Pierwszy posiłek serwowano po przebudzeniu się domowników, a więc między godz. 9 a 10. Drobne przekąski podawane były na tacy do sypialni, delektowano się smakiem herbaty, która roztaczała swą woń na całe pomieszczenie. Na drugim śniadaniu spotykali się około godz. 13 - w białej jadalni, jeśli mieli gości, a gdy byli sami - w sali narożnej. Serwowano gotowany drób z czerwonym winem, owoce, leguminy. Podawano również białe wino oraz wodę. Potocki popijał wówczas whisky, którą polubił przebywając na studiach w Anglii, delektował się smakiem potraw z jaj. Kolejny posiłek przypadał na godzinę 18. W lecie hrabiostwo przesiadywało w holu, natomiast w zimie w pokoju ordynata na parterze. Popijali wtedy herbatkę smakując jednocześnie grzanki, masło i wety, czyli słodycze. Ostatni i najważniejszy posiłek, który trwał zazwyczaj godzinę zgodnie z francuskim zwyczajem, rozpoczynano o godz. 21. Podawano wtedy potrawy podobne jak przy drugim śniadaniu, a później przechodzono do salonu. Tam z kolei Potoccy delektowali się whisky, zachwycali się smakiem szampana i doceniali niezwykły smak herbaty.
Hrabiostwo uwielbiało kwiaty w pastelowych barwach, którymi dekorowane były stoły. Rano ogrodnik pytał kamerdynerów, które naczynia używane będą podczas posiłków i pod kolor zastawy dobierał kwiatowe kompozycje. Bukiety zmieniano dwa razy dziennie, przeważały te kanarkowo-żółte, niebieskie i białe. Potoccy szczególnie miłowali się w storczykach roztaczających wokoło piękne zapachy, cenili je za oryginalność i delikatność.
echodnia.eu Świętokrzyskie tulipany
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?