Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Rafał Michalik, piłkarz KS-u Wiązownica: Moja żona i córka są dla mnie największą mobilizacją

Daniel Sałek
Po prawej Rafał Michalik, piłkarz KS-u Wiązownica
Po prawej Rafał Michalik, piłkarz KS-u Wiązownica Klaudia Chachlowska
- Miejmy nadzieję, że w następnych meczach będzie tego szczęścia trochę więcej i będziemy cieszyć się z punktów – mówi były piłkarz m.in. Stali Stalowa Wola, Resovii Rzeszów, a obecnie KS Wiązownicy - Rafał Michalik.

Po awansie do III ligi spodziewaliście zapewne innego startu. Po 8. kolejkach macie na koncie tylko 4 punkty. Czym zaskoczyła was ta liga?

Na pewno liczyliśmy na kilka punktów więcej po ośmiu meczach. Uważam, że liga nie zaskoczyła nas niczym, bo wiedzieliśmy, że w III lidze każdy mecz będzie ciężki. Jednak zdawaliśmy też sobie sprawę, że z każdym z rywali będziemy mogli powalczyć o punkty. Taka jest specyfika tej ligi, nieważne czy będzie to mecz z pierwszą czy ostatnią drużyną w tabeli. Zresztą, pokazał to ostatni nasz mecz z Wieczystą Kraków, z którą przez większą część spotkania walczyliśmy jak równy z równym. Niestety, złapaliśmy słabszą formę w poprzednich ważnych dla nas meczach, w których powinniśmy dopisać jakieś punkty do ligowej tabeli.

Najbardziej szkoda straconych punktów z Orlętami Radzyń Podlaskich czy Wisłą Sandomierz?

Każdych straconych punktów jest szkoda. Uważam jednak, że ten mecz z Sandomierzem został trochę dłużej w naszych głowach. Mieliśmy kilka bardzo dobrych sytuacji do strzelenia bramki i sądzę, że powinniśmy ten mecz co najmniej zremisować, Sandomierz zagrał mądrze, strzelili szybko bramkę, po czym cofnęli się i do końca dobrze się bronili. Meczu z Orlętami również było szkoda każdemu, bo byłoby to fajne wejście w sezon - zwycięstwo na własnym boisku, Myślę jednak, że w tym spotkaniu sporą rolę odegrała czerwona kartka, którą dostaliśmy w ważnym momencie.

W ostatniej kolejce przeżywaliście prawdziwe piłkarskie święto w Wiązownicy. Na wasz stadion przyjechała naszpikowana gwiazdami Wieczysta Kraków. Graliście dobrze na tle tak mocnego przeciwnika.

Rzeczywiście, tak to wyglądało. Chyba nigdy wcześniej na meczu w Wiązownicy nie było tylu kibiców. Graliśmy niezły mecz, jednak popełniliśmy błędy, które z taką drużyną - jak właśnie Wieczysta - niestety nie przejdą bez konsekwencji. Przy pierwszej bramce nadzialiśmy się na kontrę, po której został zagwizdany rzut karny, jak dla mnie trochę kontrowersyjny. Z kolei druga bramka to brak krycia w polu karnym przy stałym fragmencie. Był to nawet dobry mecz w naszym wykonaniu, do końca walczyliśmy o choćby jeden punkt. Na pewno musimy być bardziej skupieni, żeby więcej nie popełniać takich błędów.

Zabrakło wam też w tym spotkaniu po prostu szczęścia, bo przy wyniku 1:2, w 90. minucie, piłka odbiła się od słupka.

Tak, odrobina szczęścia i ta piłka znalazłaby się w bramce, bo naprawdę nie zabrakło dużo. Szkoda też naszych sytuacji w tym meczu, mogliśmy wyjść na prowadzenie, a także szybko wyrównać stan meczu na 1:1. jednak bramkarz Wieczystej bardzo dobrze się zachował. Wracając do kwestii szczęścia - to nie pierwszy mecz, w którym nam go brakuje. W innym spotkaniu, w Chełmie, również trafiliśmy w słupek przy wyniku 2:1 dla rywali, a chwilę po tym było już 3:1 dla Chełmianki. Był to zdecydowanie kluczowy moment w tym meczu. Jest to ciężkie, gdy możesz zdobyć bramkę i zacząć mecz od nowa, a chwilę później przegrywasz już różnicą trzech goli. Mam nadzieję, że w następnych spotkaniach będzie tego szczęścia trochę więcej i będziemy cieszyć się z punktów.

Ze spotkania z Wieczystą, pomimo straty punktów, możecie wyciągnąć więcej plusów niż minusów?

Tak. Takie mecze jak z Wieczystą, czy rezerwami Cracovii Kraków, dają nam dużo optymizmu i pokazują, że jeśli jesteśmy w stanie grać dobrze na tle takich zespołów, to naprawdę możemy jeszcze sporo namieszać w lidze. Jeśli będziemy grać w następnych meczach z takim zaangażowaniem, jak w tych spotkaniach, to jestem przekonany, że będziemy punktować regularnie.

Już w najbliższy weekend okazja na rehabilitację, ponieważ zmierzycie się w podkarpackich derbach z Wisłoką Dębica, która także ma swoje problemy z punktowaniem. Jedziecie pełni wiary na to spotkanie?

Oczywiście, jedziemy do Dębicy powalczyć o 3 punkty, jednak wiemy, że Wisłoka to bardzo dobry i doświadczony zespół, który tak jak my miał słabszy początek. Będą chcieli za wszelką cenę z nami wygrać. Mamy jednak nadzieję, że punkty wrócą do Wiązownicy.

Tracicie dużo bramek. Czy jest to spowodowane tym, że przed sezonem praktycznie cały blok obronny został zmieniony?

Myślę, że nie można rozliczać tylko obrońców za stracone bramki. Broni się całym zespołem, a sporo z tych bramek straciliśmy po stałych fragmentach gry. Jednak zmiany w naszym składzie też mają znaczenie, ciężko jest o szybkie zgranie zespołu, gdy jest tyle zmian. Mimo to, z każdym następnym meczem coraz lepiej rozumiemy się na boisku, wiemy na co kogo stać i wierzę, że z czasem może być tylko lepiej.

Na Podkarpaciu pracowałeś już z kilkoma trenerami. Jak oceniasz współpracę z Marcinem Wołowcem?

Współpracę z trenerem Wołowcem oceniam bardzo dobrze. Tak, miałem do czynienia z kilkoma trenerami i naprawdę każdy jest inny. U trenera Wołowca można było zaobserwować od początku, że chce grać do przodu, co ja jako skrzydłowy bardzo lubię. Dzięki temu w meczach stwarzamy sobie dużo sytuacji. Poza tym, trener jest jednym z tych, którzy nie reagują impulsywnie w trakcie meczu jak i po.

Jak uważasz, jakie największe atuty posiada wasz zespół?

Naszym atutem jest to, że po prostu każdy chce jak najwięcej grać piłką i nikt nie boi się jej brać na siebie. I nieważne kto jest naszym przeciwnikiem. W tamtym sezonie mnóstwo bramek strzelaliśmy ze stałych fragmentów gry, więc to nasz kolejny atut, chociaż na razie nie chce wpadać ze "stałego", to mamy nadzieję, że w następnych meczach to się zmieni. Kolejnym ogromnym atutem jest atmosfera, jestem w Wiązownicy już kilka lat i naprawdę jest ona świetna. Uważam, że w szatni piłkarskiej jest to mega ważne.

W Wiązownicy macie bardzo dobre warunki do treningów i meczów, bo płyta boiska jest jedną z lepszych na Podkarpaciu.

Tak, nasze główne boisko jest - jeśli nie najlepszym - to jednym z najlepszych w tej lidze. Nasz greenkeeper Marek bardzo dba o boisko. Na bocznym jest trochę gorzej (śmiech), jednak to dopiero początek, bo w jego miejsce zaplanowane jest pełnowymiarowe boisko sztuczne z oświetleniem. Super warunki dopiero będą.

Na twoim ciele znajduje się liczna ilość tatuaży. Są motywy piłki nożnej?

Tak, tatuaży mam sporo. Jeśli chodzi o motyw piłki na razie nie mam niczego, ale na pewno jest w głowie taki plan.

Wiem, że masz rodzinę. Żona Julia i córka Nela to największe fanki Rafała Michalika?

Żona i córka są dla mnie najważniejsze, dają mi mnóstwo wsparcia. Od dłuższego czasu Jula z Nelą często goszczą na trybunach i to daje mi ogromną motywację na boisku. Mam nawet wrażenie, że Nela bardzo polubiła jeździć na mecze, bo ciągle się o nie pyta.

Liczby, jakie zadowolą Rafała Michalika po rundzie jesiennej, to...?

Nie mam jakiegoś określonego celu jeśli chodzi o bramki i asysty. Oczywiście, chciałbym ich jak najwięcej. Na razie są to tylko dwie, chociaż przy odrobinie szczęścia w meczach z Unią, Chełmianką czy nawet ostatnim z Wieczystą mogłoby to trochę lepiej wyglądać. Ciężko mi strzelić tutaj jakąś liczbą, ale sądzę, że jeśli na koniec sezonu byłoby to 10 bramek i jakieś asysty, to byłbym zadowolony.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Trener Wojciech Łobodziński mówi o sytuacji kadrowej Arki Gdynia

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Rafał Michalik, piłkarz KS-u Wiązownica: Moja żona i córka są dla mnie największą mobilizacją - Nowiny

Wróć na jaroslaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto